Jak mawia Arkadiusz Jadczyk: jak najbardziej chwal się –
rzeczami nad którymi się napracowałeś albo uczciwie ci wyszły.
Skończyłem dziś zasadniczy etap, rzeczy, która mi się
strasznie przeciągała w czasie, której nie powinienem
się podejmować, bo nie znam się na tym i raczej nie mam
do tego tzw. drygu. Ale – mimo strasznej obsuwy czasowej,
jest to skończone – na tyle, że nawet zajmowanie się dalej
tym samym będzie już proste i szybkie.
Teraz przechodzę do bardzo istotnych prac, – jest reguła
„First things First” – „Pierwsze rzeczy (niech) są Pierwsze„.
A także reguła: uczyń najważniejszą rzecz nie główną a jedyną,
której się poświęcasz. Tak uczynić, z pewnych względów, nie mogę
– a to dlatego przede wszystkim, że są to sprawy, zadania
i projekty o w zasadzie równym Najwyższym Priorytecie –
oraz dlatego, że są ze sobą powiązane, choć skutkują
na różnych polach, i to wydawałoby się odległych,
aż nie do pogodzenia: będą bowiem budowane by osiągnąć
cele i wyniki tak w płaszyźnie ideowej a nawet duchowej,
ale także materialnej i bardzo pragmatycznej, a może i..
politycznej..
Będę stosował w pracy: wysiłek fizyczny, umysłowy
i emocjonalny (sic!), będę używał metod logicznych,
psychologicznych i – par excellence, mistycznych.
Będę posługiwał się technikami – m.in. IV Drogi (Gurdżijewa),
V Drogi (Marata) – tę drugą w zasadzie dopiero konstytuował
– technikami procesualnymi (celem – jestem proces – żyj tak,
jakbyś miał jutro umrzeć – ucz się tak, jakbyś miał żyć wiecznie),
technikami: ironicznego przypadku, techniką racjonalnej irracjonalności,
lekko zarzuconą, ale naprawianą techniką
Samozbawienia przez Samozabawę, oraz wieloma innymi,
powszednimi, zgodnie z kluczem i duchem technik
Zen i Kaizen – doceniania Małego i Zwyczajnego oraz
Metody Małych Kroków. Warto dodać, choć techniki Zen
widzę jako wartościowe, to meritum i zbytniego samolubstwa
w tej drodze, jak się wydaje, nie recypuję
(nie chcę tego recypować – a chcę:
Dzielić się tym, co mogę najwartościowszego
zdobyć – jeśli nie dzielimy się tym, co najlepsze posiadamy,
zaczynamy słyżyć sobie, a nie Innym – schodzimy na
lewą ścieżkę..), tak jak i ducha buddyzmu, który wydaje się,
mimo takoż cennych i wartościowych elementów i technik,
nazbyt pasywny w podejściu do..Dobra.
[poprawka: Nazbyt pasywny w podejściu do ZŁA – to jest istotne!]
(przypominam sobie: - Jak bardzo jestem zatruty złem? - To nie jest istotne. Istotne jest: jak bardzo jesteś "zatruty" dobrem.)
Kiedyś ukułem ironiczne hasło: – „Praktykuję mini-wkład do maxi-spraw” (nawiązanie do terminologii L. Kołakowskiego) i jego cyniczną wersję:
„Chodzi o to, by minimalnym wysiłkiem osiągnać maksymalne rezultaty„.
Chcę te reguły uzdrowić, akcent kłaść na to, co w nich ekonomiczne, czyli efektywność działania, a nie na to, co w nich ironiczne (cyniczne tak naprawdę nigdy nie były, bo i ja nigdy nie byłem naprawdę cyniczny) – powodowane przeszłą melancholią.




